Jeden domek z zapaloną świeczką i już jest klimat, który mówi: „dobra, możesz zwolnić”. Dynie świecą jak małe ogniska, a makówki robią tę swoją subtelną robotę – niby nic, a człowiek patrzy i czuje się lepiej.
Dla roślin też zaczyna się sezon „wracamy do środka”.
Doniczki ceramiczne fajnie to ogarniają, bo wyglądają naturalnie i nie udają, że są czymś więcej niż są. Kremowe ocieplają chłodne wnętrza, kolorowe ożywiają te zbyt uporządkowane. I nie denerwują wzroku, co przy plastiku jest trudne.
No i te mniejsze dekoracje – jabłka, makówki, małe lampioniki. Idealne, kiedy chcesz coś zmienić, ale nie chcesz robić rewolucji. Ja lubię takie detale, bo wyglądają dobrze wszędzie: na parapecie, komodzie, stole.
W dodatku nie krzyczą „patrz na mnie!”, tylko po prostu robią swoje.
Jesień 2025 jest bardzo „ceramiczna” – i to nie dlatego, że ja to robię, tylko dlatego, że ludzie naprawdę chcą w domu więcej ciepła i natury.
A glina to natura w najprostszej postaci. I chyba dlatego tak dobrze się z tą jesienią dogadujemy.
Lampiony w ogóle są królem jesieni.
Jesień ma to do siebie, że zanim człowiek się obejrzy, już siedzi pod kocem i zaczyna myśleć, że jednak lubi światło świeczki bardziej niż lampy LED.
W tym roku trendy idą dokładnie w tę stronę – naturalne kolory, ciepłe akcenty, mniej plastiku, więcej rzeczy, które są „z ziemi”, a nie z fabryki w Shenzhen.
No i tu ceramika robi robotę.
Zielenie, śliwki, burgundy, kremy – kolory jesieni 2025 to praktycznie gotowa paleta dla gliny. I to mi się podoba, bo nie trzeba przemeblowywać domu, żeby dodać trochę ciepła.
Wystarczy jedna makówka, jabłko albo dynia, i nagle pokój wygląda, jakby był bardziej „po Twojej stronie”.
Obserwuj Mnie Na
Instagramie
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.